Krzysztof Kamiński. Moje podróże.
  • Fotorelacje
    • Indie, Nepal 2009 >
      • Relacja nr 1
      • Relacja nr 2a
      • Relacja nr 2b
      • Relacja nr 3a
      • Relacja nr 3b
      • Relacja nr 4
      • Relacja nr 5a
      • Relacja nr 5b
      • Relacja nr 6a
      • Relacja nr 6b
    • Mongolia 2010 >
      • Relacja nr 1
      • Relacja nr 2a
      • Relacja nr 2b
      • Relacja nr 2c
      • Relacja nr 2d
      • Relacja nr 3
      • Relacja nr 4
      • Relacja nr 5
      • Relacja nr 6a
      • Relacja nr 6b
    • Rumunia, Bułgaria 2011 >
      • Relacja nr 1
      • Relacja nr 2
      • Relacja nr 3
      • Relacja nr 4
    • Bajkał 2012 >
      • Relacja nr 1
      • Relacja nr 2a
      • Relacja nr 2b
      • Relacja nr 2c
      • Relacja nr 2d
      • Relacja nr 2e
      • Relacja nr 3
    • Etiopia 2014 >
      • Relacja nr 1
      • Relacja nr 2
      • Relacja nr 3
      • Relacja nr 4
      • Relacja nr 5
      • Relacja nr 6
    • RPA 2015 >
      • Relacja nr 1
      • Relacja nr 2
      • Relacja nr 3
      • Relacja nr 4
      • Relacja nr 5
      • Relacja nr 6
      • Relacja nr 7
      • Relacja nr 8
      • Relacja nr 9
    • Sri Lanka 2017 >
      • Relacja nr 1
      • Relacja nr 2
      • Relacja nr 3
      • Relacja nr 4
      • Relacja nr 5
      • Relacja nr 6
      • Relacja nr 7
      • Relacja nr 8
      • Relacja nr 9
      • Relacja nr 10
    • Senegal 2018 >
      • Relacja nr 1
      • Relacja nr 2
      • Relacja nr 3
      • Relacja nr 4
      • Relacja nr 5
      • Relacja nr 6
    • Tajlandia 2020 >
      • Tajlandia, cz. 1
      • Tajlandia, cz. 2
      • Tajlandia, cz. 3
      • Tajlandia, cz. 4
      • Tajlandia, cz. 5
      • Tajlandia, cz. 6
    • Kolumbia 2023
  • Parę słów o mnie
​Sri Lanka, część 10
Obraz
Samolot linii Oman Air z Kolombo zabrał nas do Maskatu, stolicy tego sułtanatu.
Obraz
W Maskacie wylądowaliśmy tuż przed północą. Mieliśmy długą przerwę w podróży, bo wylot z Maskatu (do Mediolanu, to była wyjątkowo długa i skomplikowana podróż...) zaplanowany był na godzinę 14.35 następnego dnia.
Obraz
Postanowiliśmy wobec tego przetrwać do rana na lotnisku, a następnie, gdy "ranne wstaną zorze" kupić wizę omańską (jeśli dobrze pamiętam, to koszt wizy to 6 riali na osobę i, choć to nie wygląda groźnie, 1 rial to ok. 10 zł. Ponieważ korzystaliśmy z wiz przez ok. 7 godzin, to wychodzi ok. 9 zł za godzinę korzystania z wizy) i odwiedzić miasto.
Obraz
 I plan ten zrealizowaliśmy. A później pojawiły się komplikacje.
Obraz
Uwaga: chociaż relacja jest przygotowana do publikacji w 2020 roku, wszystkie godziny podane poniżej zostały przeze mnie zapisane zaraz po powrocie w 2017 roku, dlatego są dość dokładne.

Podróż z lotniska do centrum miasta zajęła nam niecałe półtorej godziny (od 6.00 do 7.20) - busem z grupą na oko pracowników fizycznych, nie będących rdzennymi mieszkańcami Omanu.
Obraz
Gdy wysiadaliśmy w centrum, w miejscowości Matrah będącej częścią metropolii Maskatu, zignorowaliśmy pierwszy sygnał ostrzegawczy - gdy wysiadaliśmy na dużym przystanku autobusowym kierowcę natychmiast przepędził uzbrojony, umundurowany funkcjonariusz.
Obraz
Kolejne wydarzenia tego dnia opiszę w porządku chronologicznym, może uda mi się oddać choć odrobinę nasz ówczesny nastrój.
Obraz
7.20 - 7.40 - na brzegu zatoki w Matrah znajdujemy fantastyczne "altany", perfekcyjnie nadające się do spożycia śniadania, przywiezionego jeszcze z Sri Lanki. Temperatura ok. 18 stopni, więc po lankijskim upale czujemy raczej chłód.
Obraz
7.40 - 8.30 - spacerujemy po Matrah. Niewyobrażalnie wręcz czysto. Chodnik, z którego można jeść posiłek, jest dodatkowo sprzątany na mokro.
Obraz
8.40 - 9.20 - próbujemy zatrzymać autobus jadący w stronę Starego Maskatu (czyli chcemy się jeszcze kilka kilometrów oddalić od lotniska). Bezskutecznie - kierowcy widzą nas na przystankach, ale odmawiają zatrzymania.

Na zdjęciu: suk, czyli bazar.
Obraz
9.25 - 9.55 - odwiedzamy Ghalya's Museum of Modern Art, które jest w mniejszym stopniu "muzeum sztuki nowoczesnej" (jak głosi angielska nazwa), a bardziej formą skansenu / opowieścią o dawnym Maskacie i Omanie. Ok, w te sytuacji to może nawet lepiej.
Obraz
10.00 - 10.35 - spacerując, szukamy przystanku, na którym zatrzyma się autobus jadący w stronę lotniska. Bezpośredniego autobusu nie ma, musimy dojechać do dworca autobusowego i tam się przesiąść. Przystanków jest mnóstwo (co sto pięćdziesiąt - dwieście metrów), ale autobusy się na nich nie zatrzymują.
Obraz
Zaczynamy dostrzegać więcej niepokojących znaków: wzdłuż ulicy poustawiane są pachołki ze znakiem zatrzymywania się i postoju (obowiązujące najwyraźniej również autobusy), na ulicy jest niewielu pieszych, po zatoce pływa wojskowa łódź motorowa z widoczną bronią sporego kalibru. Jesteśmy coraz bardziej zmęczeni - raz, że z Kolombo wylecieliśmy wieczorem, więc byliśmy cały dzień na nogach, w Maskacie wylądowaliśmy w nocy i kilka godzin spędziliśmy na niewygodnych ławkach w jednej z knajp na lotnisku, dodatkowo spacerując zrobiliśmy już kilka kilometrów.

10.35 (4 godziny do odlotu) - zatrzymuje się autobus linii nr 4 - wsiadamy i kupujemy bilet (ciekawostka: omański rial dzieli się na 1000 baiza, czyli 1 baiza to ok. 1 grosz).

10.50 (3 h 45 min. do odlotu) - przyjeżdżamy na dworzec autobusowy Mwasalat Ruwi.
Obraz
11.00 (3 h 35 min. do odlotu) - odjeżdzamy z dworca Mwasalat Ruwi autobusem nr 1, który przejeżdża w pobliżu lotniska.

11.20 (3 h 15 min. do odlotu) - na trzypasmowej autostradzie w poprzek stoi bojowy wóz policji z ciężkim działem i zatrzymuje pojazdy. Nasz autobus jest pierwszym zatrzymanym. Kierowca twierdzi, że postój będzie trwał "maks. 10-15 minut, nigdy to nie jest dłużej".

11.55 (2 h 40 min. do odlotu) - zaczynamy się denerwować. Wysiadamy z autobusu i podchodzimy do policji (na co oni wyraźnie nie chcieli pozwolić, pozwolili nam prawdopodobnie widząc turystów). Otrzymujemy zapewnienie, że "już tylko 10 minut".
Nie mamy ze sobą bagaży (poza małym, podręcznym), a najtańszy nocleg, jaki udaje nam się awaryjnie znaleźć w Maskacie, to 200 zł - a właśnie kończymy wakacje, więc w portfelu hula wiatr.

12.20 (2 h 15 min. do odlotu) - druga wizyta u oficera policji.

12.25 (2 h 10 min. do odlotu) - koniec blokady drogi.
Czekaliśmy na sułtana, który właśnie skądś przyleciał i na czas jego przejazdu z lotniska do pałacu ruch w mieście ustaje.

12.27 (2 h 08 min. do odlotu) - deklaracja kierowcy autobusu (siedzimy obok niego, w pierwszym rzędzie siedzeń): "do lotniska mamy ok. 45 minut".

12.40 - 12.45 (1 h 55 min. - 1 h 50 min. do odlotu) - stoimy w korku.

12.55 - 12.59 (1 h 40 min. - 1 h 36 min. do odlotu) - stoimy w korku.

13.12 (1 h 23 min. do odlotu) wysiadamy na przystanku w pobliżu lotniska.
Obraz
W czasie tej podróży, od momentu zakończenia blokady aż do dotarcia na przystanek przy lotnisku, kierowca robił WSZYSTKO, żeby pomóc nam zdążyć. Gnał na złamanie karku, przy każdym przystanku, na którym miał się zatrzymać, wahał się, czy stawać. Na przystankach, z powodu blokady, zgromadziły się tłumy oczekujących na autobus, a on nie stawał na tych przystankach, jeśli nikt akurat nie wysiadał. Jeśli wysiadał, to musiał stanąć, i wtedy popędzał wchodzących (do autobusu wchodziło się tylko przez przednie drzwi i kupowało się bilet u kierowcy). Czasami zniechęcał do wsiadania próbując zamknięciem drzwi uciąć kolejkę wsiadających. Jeśli wystraszeni wycofywali się, to szybko zamykał drzwi i ruszał. Gdy ktoś chciał kupić bilet, to najpierw nerwowo kazał przechodzić dalej, że "zapłacą później", a gdy ktoś się wybitnie upierał, to brał banknot i wydawał jakąś zupełnie przypadkową kwotę (ile mu się wzięło). Niektórym pasażerom to nie odpowiadało, ale wielu trzymało kciuki, żeby udało mu się jak najszybciej zdążyć na lotnisko.

Ten mężczyzna ze zdjęcia zasłużył na dłuuugie życie w dobrobycie.

No, ale my jeszcze nie jesteśmy w samolocie...

13.17 (1 h 18 min. do odlotu) wbiegamy do budynku lotniska.

13.20 - 13.35 (1 h 15 min. - 1 h 00 min. do odlotu) - przechodzimy dwie bramki ochrony i jedną kontrolę paszportową.

13.43 (52 min. do odlotu) jesteśmy przy bramce.

14.35 (godzina zero) - wylatujemy!
Obraz
Czy muszę dodawać, jak smakowała kolacja w Mediolanie?...

I to koniec opowieści o Sri Lance i (trochę) Omanie.

​Dziękuję za uwagę!
Powered by Create your own unique website with customizable templates.
  • Fotorelacje
    • Indie, Nepal 2009 >
      • Relacja nr 1
      • Relacja nr 2a
      • Relacja nr 2b
      • Relacja nr 3a
      • Relacja nr 3b
      • Relacja nr 4
      • Relacja nr 5a
      • Relacja nr 5b
      • Relacja nr 6a
      • Relacja nr 6b
    • Mongolia 2010 >
      • Relacja nr 1
      • Relacja nr 2a
      • Relacja nr 2b
      • Relacja nr 2c
      • Relacja nr 2d
      • Relacja nr 3
      • Relacja nr 4
      • Relacja nr 5
      • Relacja nr 6a
      • Relacja nr 6b
    • Rumunia, Bułgaria 2011 >
      • Relacja nr 1
      • Relacja nr 2
      • Relacja nr 3
      • Relacja nr 4
    • Bajkał 2012 >
      • Relacja nr 1
      • Relacja nr 2a
      • Relacja nr 2b
      • Relacja nr 2c
      • Relacja nr 2d
      • Relacja nr 2e
      • Relacja nr 3
    • Etiopia 2014 >
      • Relacja nr 1
      • Relacja nr 2
      • Relacja nr 3
      • Relacja nr 4
      • Relacja nr 5
      • Relacja nr 6
    • RPA 2015 >
      • Relacja nr 1
      • Relacja nr 2
      • Relacja nr 3
      • Relacja nr 4
      • Relacja nr 5
      • Relacja nr 6
      • Relacja nr 7
      • Relacja nr 8
      • Relacja nr 9
    • Sri Lanka 2017 >
      • Relacja nr 1
      • Relacja nr 2
      • Relacja nr 3
      • Relacja nr 4
      • Relacja nr 5
      • Relacja nr 6
      • Relacja nr 7
      • Relacja nr 8
      • Relacja nr 9
      • Relacja nr 10
    • Senegal 2018 >
      • Relacja nr 1
      • Relacja nr 2
      • Relacja nr 3
      • Relacja nr 4
      • Relacja nr 5
      • Relacja nr 6
    • Tajlandia 2020 >
      • Tajlandia, cz. 1
      • Tajlandia, cz. 2
      • Tajlandia, cz. 3
      • Tajlandia, cz. 4
      • Tajlandia, cz. 5
      • Tajlandia, cz. 6
    • Kolumbia 2023
  • Parę słów o mnie