Witam serdecznie.
Kolejna podróż dobiegła końca. Tym razem przez ponad miesiąc (od 20 stycznia do 13 lutego 2015 roku) wraz z moją małżonką przemierzaliśmy drogi i bezdroża Republiki Południowej Afryki. Poniżej postaram się w kilku słowach i obrazach przekazać, co tam widzieliśmy, słyszeliśmy i czuliśmy.
Pierwszy obiekt, który zobaczyliśmy w RPA, poza oczywiście lotniskiem, wiele mówi o tym kraju i jego mieszkańcach. To Voortrekker Monument, a pokazała nam go nasza znajoma, biała mieszkanka tego kraju.
Kolejna podróż dobiegła końca. Tym razem przez ponad miesiąc (od 20 stycznia do 13 lutego 2015 roku) wraz z moją małżonką przemierzaliśmy drogi i bezdroża Republiki Południowej Afryki. Poniżej postaram się w kilku słowach i obrazach przekazać, co tam widzieliśmy, słyszeliśmy i czuliśmy.
Pierwszy obiekt, który zobaczyliśmy w RPA, poza oczywiście lotniskiem, wiele mówi o tym kraju i jego mieszkańcach. To Voortrekker Monument, a pokazała nam go nasza znajoma, biała mieszkanka tego kraju.
Voortrekker Monument to pomnik Voortrekkera, burskiego pioniera, praojca dzisiejszych Afrykanerów, czyli białych mieszkańców RPA pochodzenia najczęściej niderlandzkiego. Ogromny granitowy sześcian o długości boku 40 m postawiono w latach 40-tych XX wieku.
Burowie przemierzyli ziemie z Kolonii Przylądkowej na wschód i północny
wschód południowej Afryki w latach 30. i 40. XIX wieku w tzw. "Wielkim treku"
- była to migracja spowodowana prowadzoną przez Brytyjczyków polityką
dyskryminacyjną. W czasie "Wielkiego treku" miała miejsce Bitwa nad Krwawą Rzeką pomiędzy Burami a
Zulusami (spektakularnie wygrana przez Burów), którą to również upamiętnia Voortrekker
Monument. Zarówno Bitwa nad Krwawą Rzeką, jak i "Wielki trek"
stanowią jedne z najważniejszych mitów założycielskich afrykanerskiego
nacjonalizmu.
Pośrodku budynku, na kondygnacji podziemnej, ustawiono cenotaf z inskrypcją „My, dla Ciebie, Południowa Afryko”.
Każdego roku, w rocznicę Bitwy stoczonej 16 grudnia 1838 roku światło wpadając przez otwór w suficie budynku pada dokładnie na cenotaf. Wydarzenie to gromadzi sporą grupę mieszkańców RPA.
Podejrzewam, że głównie białych...:)
Podejrzewam, że głównie białych...:)
Ciąg dalszy wstępnego zapoznawania się z jedną ze stolic RPA, czyli Pretorią. Na zdjęciu Parlament Republiki Południowej Afryki. Pretoria jest stolicą administracyjną, Kapsztad - stolicą legislacyjną, a Bloemfontein - stolicą sądową.
Przed Parlamentem, w parku - pomnik Nelsona Mandeli.
Jedyna ilustracja nawiązująca do opowieści o bezpieczeństwie w RPA (w relacji nr 9): w ogrodzie domu mieszkalnego na przedmieściach Pretorii. Poza stolicą takich zabezpieczeń już nie spotkaliśmy. A to ogrodzenie, pod prądem, nie było oczywiście jedynym zabezpieczeniem gospodarstwa.
Pierwszy wyjazd za miasto - jeszcze z naszymi gospodarzami. Wybieramy się do parku narodowego "Pilanesberg", położonego niedaleko stolicy.
Zestaw ostrzeżeń przed wjazdem do parku.
Pilanesberg to park narodowy utworzony sztucznie w 1979 roku w wygasłym, prehistorycznym kraterze. "Sztucznie" oznacza tu tyle, że część zwierząt została tutaj przywieziona.
Początkowo obserwowaliśmy zwierzęta jedynie z daleka - jak na przykład to stadko żyraf...
Początkowo obserwowaliśmy zwierzęta jedynie z daleka - jak na przykład to stadko żyraf...
...czy tego hipopotama. Ale później...
...zaczęliśmy dostrzegać innych mieszkańców parku. Najpierw zwróciliśmy uwagę na nietypowe kule zwieszone z drzew, które...
...okazały się domem ptaków z rodziny wikłaczów. Na zdjęciu najprawdopodobniej wikłacz zmienny.
I tenże sam dżentelmen przyłapany w czasie pracy. Zwierzątko ma drugą nazwę - tkacz towarzyski.
Do ptaków dołączyły i ssaki. Dość powszechne tu impale (tu dorosły mężczyzna)...
...(tu dziecię zaledwie)...
...przechadzające się po drodze bez strachu przed samochodami. Co nie oznacza, że zwierzęta są oswojone. Do samochodów, z których absolutnie nie wolno wysiadać, są przyzwyczajone. Ludzi się boją.
Kolejny duży ssak spotkany w parku - kudu wielkie, który, chociaż może nie wygląda, należy do podrodziny bawołów. Tym bardziej nie wygląda, że to kobieta.
I jeszcze jeden zwierz - z daleka...
...i z bliska: gnu pręgowane.
Udało się również z bliższa "ustrzelić" żyrafę...
...oraz hipopotama.
Bardzo często spotykaliśmy zebry. W stadkach...
...lub na sztuki, pozujące do portretów.
Po ranach na ich łbach widać, że nie mają tu łatwego życia.
Pasażer na gapę, czyli ptak na zebrze. No, może nie tak bardzo na gapę, bo zebra, jak podejrzewam, korzyść odnosi. Ptak prawdopodobnie posila się znalezionymi w sierści insektami.
Naszym ulubionym ssakiem południowoafrykańskim jest guziec. Prześmieszny stwór. Brzydki jak nieszczęście i wyjątkowo śmiesznie biegający. Tu na razie go niewiele, ale jeszcze wystąpi w tych relacjach.
W pewnym momencie między krzewami zamajaczył nam spory kształt. Emocje w samochodzie wzrosły.
W tym momencie, po krótkim "pościgu", było już wiadomo, z czym mamy do czynienia.
Z krzewów wyszedł spory nosorożec biały. Być może niektórzy z was zdziwią się, pamiętając zdjęcie, które jakiś czas temu biegało po "internetach" - ostatniej samicy nosorożca białego strzeżonej przez uzbrojonych opiekunów. To była prawdopodobnie prawda, ale dotyczyła nosorożców białych żyjących w północnej części kontynentu afrykańskiego. Na południu mieszka ich więcej, chociaż również są zagrożone.
"Pościg" poskutkował tym, że nosorożec przemaszerował nam przed samą maską.
Po drugiej stronie drogi nosorożec zatrzymał się i zaczął nam się przyglądać. Po chwili, stojąc w miejscu, zaczął przebierać nogami, jakby szykując się do ataku. Zarówno nasza znajoma, jak i jej siostra, w wyniku emocjonalnego "pościgu", podczas którego jednak konieczna była cisza (okna pootwierane ze względu na aparaty fotograficzne) dostały ataku głupawki. Samochód to niemal nowa toyota, więc głupawka z atakiem nosorożca w perspektywie wydawała nam się odrobinę nie na miejscu. Okazało się jednak, że ich zachowanie było jak najbardziej właściwe, a nosorożec, po uwolnieniu się z kilku litrów cieczy, oddalił się w swoją stronę.
Tę część relacji kończę zdjęciem tablicy wjazdowej na teren kafejki - jedynego miejsca, gdzie można wyjść z samochodu na terenie parku. Jak widać - na własne ryzyko.
c.d.n.
c.d.n.