Witam!
Kolejna wyprawa, kolejne relacje.:-) Tym razem trasa wiedzie przez Ukrainę i Rosję do Mongolii (i, oczywiście, z powrotem). Skład bez zmian - moi i Baha. Planowany czas podróży: 01.06 - 20.07.
Przypominam ze, podobnie jak ostatnio, zdjęcia są niepoprawiane, bo w warunkach plenerowych nie ma na to czasu, bądź nie ma możliwości - dlatego proszę o wybaczenie ewentualnych błędów.
A oto i pierwszy zestaw zdjęć:
Kolejna wyprawa, kolejne relacje.:-) Tym razem trasa wiedzie przez Ukrainę i Rosję do Mongolii (i, oczywiście, z powrotem). Skład bez zmian - moi i Baha. Planowany czas podróży: 01.06 - 20.07.
Przypominam ze, podobnie jak ostatnio, zdjęcia są niepoprawiane, bo w warunkach plenerowych nie ma na to czasu, bądź nie ma możliwości - dlatego proszę o wybaczenie ewentualnych błędów.
A oto i pierwszy zestaw zdjęć:
Zaczęliśmy we Lwowie, jednak pogoda nie pozwoliła na wykonanie ładnych zdjęć (kto siedział w Polsce na początku czerwca 2010 wie, o czym mówię). W Kijowie było niewiele lepiej, stad pierwsze zdjęcie pod ziemią - kijowskie metro
W deszczu, ale nie sposób nie ulec urokowi tej świątyni: Sobór Mądrości Bożej (Sobór Sofijski)
Niemniej ponieważ pogoda była, jak na tym zdjęciu...
...skupiliśmy się na wnętrzach - tu cerkwi Św. Andrzeja
...a tu muzeum poświęconego katastrofie w Czarnobylu
W końcu pogoda się poprawiła i mogliśmy pospacerować po tym pięknym mieście napotykając takie cuda i dziwy
...i takie. W dole Dniepr. (tu wielkie dzięki naszym przyjaciołom - Danilowi i Kirilowi, za przygarnięcie i pokazanie nam miasta. Było świetnie, dzięki!)
Centralnym punktem kolejnego miasta na naszej trasie jest to oto miejsce...
...na którym zlokalizowana jest bombonierka widoczna na załączonym obrazku. To katedra Św. Bazylego
Dom Najważniejszego Mieszkańca tego Zacnego Miasta. Licząc z okolicznymi skwerkami, to nawet kilku Najważniejszych Mieszkańców tego Zacnego Miasta. Jednych żywych, innych nie, jednego w stanie zawieszenia
To pod murem tegoż Domu. Miałem nieodparte wrażenie, ze panowie za sobą nie przepadają
Symbolika proszłego sistema widoczna w wielu miejscach, w całym kraju zresztą
A to kolejka do jednej z najważniejszych atrakcji (bezpłatnej!) Placu Czerwonego. "Atrakcja" to i tak łagodne określenie na to, co zastaliśmy w środku. Po ludzku żal mi się tego chłopa zrobiło. Zwłaszcza, że nie życzył sobie być atrakcją turystyczną, ale spocząć u boku matki w Sankt Petersburgu
Oczywiście chodzi o mauzoleum Lenina. W środku nie można robić zdjęć, ale gdyby ktoś pytał, jak to to wygląda, to odwołam się do klasyka polskiego filmu, pana Krzysztofa Gradowskiego i jego "Akademii Pana Kleksa": jedyny stały mieszkaniec tego przybytku wygląda podobnie jak lalka, którą golarz Filip podrzucił Panu Kleksowi pod koniec filmu, i to jeszcze zanim Pan Kleks wtarł w niego swoje magiczne maści. No, dramat po prostu
Arbat (stary) - chyba najbardziej znana ulica Moskwy (i jedna z najdroższych)
Restauracja przy Arbacie
Jedna z tzw. Siedmiu Sióstr - budynków prawie bliźniaczych naszemu PKiN. Ta akurat, to Ministerstwo Spraw Zagranicznych
No i się zaczęło... 87 godzin w pociągu do Irkucka...
400 km dalej...
Dzień - noc - dzień - noc...
1500 km dalej... Dla urozmaicenia - z drugiej strony pociągu
To też... ... kolejne 800 dalej...
I znowu hop! Na druga stronę... 500 km jak z bicza strzelił...
I znów do spania...
Tak, zgadza się. Kolejna zmiana strony... Kolejny słupek oznaczający 1000 km wydrapany na pryczy...
Jedyna atrakcja. Peronowe zakupy podczas postojów. Ludzie z nudów wychodzili się potargować bez zamiaru kupowania...
Serio - przejechać się Koleją Transyberyjską, to brzmi!
Ale jeśli macie takie marzenie, to zostawcie je w spokoju...
Nie urzeczywistniajcie...
Nie warto...
To lepiej brzmi, niż wygląda w praktyce...
Serio - przejechać się Koleją Transyberyjską, to brzmi!
Ale jeśli macie takie marzenie, to zostawcie je w spokoju...
Nie urzeczywistniajcie...
Nie warto...
To lepiej brzmi, niż wygląda w praktyce...
Hop - widoczek w stronę ciufy
No i wreszcie coś się dzieje! Bajkał! Po ponad 5000 km! Ale to był już drugi etap podroży Transsibem, bo wcześniej...
...pozwiedzaliśmy Irkuck. Tu tradycyjna syberyjska drewniana zabudowa
Jedyna rzeka przepływająca przez Irkuck i zarazem jedyna wypływająca z Bajkału - Angara
Jedna z irkuckich cerkwi
No i oczywiście Wódz. W każdej tutejszej dziurze musi być ulica Jego imienia. Oczywiście główna
A oto i Morze Syberii
Niestety, w Listwiance (głównej miejscowości wypoczynkowej z tej strony jeziora) brzeg w paskudnym stanie. Co nie przeszkadza hotelarzom kasować jakieś absurdalne kwoty za nocleg, a Rosjanom tłumnie przyjeżdżać w celu "pokazania się" (bo nie wierzę, ze wypoczywać). Na szczęście w okolicach są góry (w miarę czyste), w których można rzeczywiście odpocząć
Tu "zanieczyszczenie" plażowe z odrobinę innej perspektywy
Pozostałości jakiegoś pomostu (te akurat przynajmniej drewniane...)
W wieczornym świetle jednak nawet ten bałagan zyskuje
A wody samego jeziora są nieprawdopodobnie czyste (podobno widać dno na głębokości 40 m! Podkreślam - podobno) i baaardzo zimne
Miszka. Uże ubit
Najlepszy Przyjaciel turysty z Polski
Z powrotem w Irkucku. 12.06, czyli Dzień Rosji. Pani ma dwa zdjęcia, bo z dwóch stron wyglądała bardzo malowniczo. Tu awers
A tu rewers
Ułan Ude - stolica Buriacji po wschodniej stronie Bajkału, słynąca z ogromnej łepetyny... Kogo?...
No, ba! Zgadza się - Wodza!
W pobliżu Ułan Ude znajduje się kompleks świątynny, Iwołgiński Dacan, będący najważniejszym miejscem dla rosyjskich/buriackich buddystów. Wiele wspólnych cech z buddyzmem hinduskim i nepalskim, kilka jednak odmiennych - m. in. flagi modlitewne
Jedna z bram wjazdowych na teren Dacanu
Tutejszy młynek modlitewny - również odmienny od tych spotykanych bardziej na południu Azji
Stupa
I typowy widoczek dla tutejszych okolic
Jutro opuszczamy Ułan Ude i wieczorem powinniśmy zacząć mongolską część naszej podróży. Tak więc teraz czas na kolację (+7 h w stosunku do Polski) i do następnego razu, już z Mongolii!
Jutro opuszczamy Ułan Ude i wieczorem powinniśmy zacząć mongolską część naszej podróży. Tak więc teraz czas na kolację (+7 h w stosunku do Polski) i do następnego razu, już z Mongolii!