Relacja nr 2c. Bajkał - lipiec 2012
Podczas pobytu na Olchonie wybraliśmy się na wycieczkę na północ wyspy, na półwysep Choboj. Wycieczki takie, z powodu stanu dróg,
odbywają się busami marki UAZ,
bardzo szanowanymi za właściwości jezdne. Ich użytkownicy twierdzą, że są one w stanie sobie poradzić z trudniejszym terenem, niż samochody terenowe tej marki. Skutkiem czego są to praktycznie jedyne pojazdy docierające w te okolice.
A wygląd – rzecz gustu.
Kierowcą naszego busa był Siergiej.
Siergiej był znakomitym kierowcą. Raz mieliśmy się o tym przekonać, gdy pojawił się problem z długim i stromym podjazdem.
Żeby bus mógł pokonać podjazd, musiał się odpowiednio rozpędzić. Pod podjazd widoczny na zdjęciu nie rozpędził się wystarczająco. Pod samym szczytem wzniesienia samochód stanął, a z powodu wilgoci zaczął zsuwać się bokiem w dół. W busie wszyscy zamarli. Dachowanie wisiało w powietrzu. Siergiej jednak, małomówny człowiek, rzucił pod nosem zdecydowane „bladź” (tłumaczenie tego słowa pozostawię każdemu zainteresowanemu), po czym zmusił samochód do jazdy w górę, za co dostał brawa. Był to zresztą człowiek wielu talentów, ponieważ po dotarciu na półwysep przyrządził nam (no, ok, zdaje się, że tylko podgrzał nad ogniskiem – ale są tacy, co i to potrafią spieprzyć) doskonałą uchę z omula.
Ucha to zupa rybna i choć wielu z was pewnie otrząsa się na myśl o smaku zupy rybnej, zapewniam – smakuje jak najlepszy rosół. I gdyby nie kawałki ryb pływające w zupie, można by się nie domyśleć, z czego została przyrządzona.
Po drodze na Choboj odwiedziliśmy miejscowość Piescianaja, która w nie tak dawno minionych czasach była miejscem uwięzienia więźniów politycznych, gułagiem.
Po drodze na Choboj odwiedziliśmy miejscowość Piescianaja, która w nie tak dawno minionych czasach była miejscem uwięzienia więźniów politycznych, gułagiem.
Na zdjęciu: pozostałości obozowego pomostu.
Na zdjęciach: współczesna Piescianaja.
Po kilku godzinach jazdy dotarliśmy do przylądka Choboj. Przyznać trzeba, że miejsce jest godne odwiedzenia.
Po kilku godzinach jazdy dotarliśmy do przylądka Choboj. Przyznać trzeba, że miejsce jest godne odwiedzenia.
Oczywiście dla chłopaków równie sporą atrakcją był Rosjanin, który dotarł w to miejsce na hondzie africa twin – przez błota i piach, czym wzbudził podziw.
Widoki z przylądka były równie interesujące, jak i na sam przylądek.
Na szczycie Choboju widać, że miejsce to jest ważne dla Buriatów.
Te kawałki materiału to sposób składania hołdu duchom przyrody.
W drodze z Choboju podjechaliśmy na przylądek na wschodnim wybrzeżu wyspy.
W drodze z Choboju podjechaliśmy na przylądek na wschodnim wybrzeżu wyspy.
Miejsce to ma ogromne znaczenie dla par chcących mieć dziecko. Wchodząc na skałę z lewej strony zwiększają swoje szanse na posiadanie chłopca, z prawej zaś – dziewczynki. Zdecydowanie więcej osób było na skale z lewej strony.
To pozornie niespecjalnie interesujące miejsce kryje największą głębinę jeziora – w tym miejscu jezioro ma ponad 1600 metrów głębokości. To około 10 kilometrów od brzegów Olchonu.
W miejscu tym dno bardzo stromo opada w głąb jeziora.
Ostatnim przystankiem na trasie wycieczki była stacja sejsmiczno-pogodowa Uzury – maleńka osada, jedyna na wschodnim brzegu wyspy.
To miejsce, gdzie w okresie zimowym samochody zjeżdżają na lód, by przeprawić się przez jezioro.
c. d. n.
c. d. n.