Relacja nr 2a. Bajkał - lipiec 2012
No i dwa tygodnie minęły jak z bicza strzelił… A działo się w tym czasie wiele. Była wódka na żmii, była groźba zaaresztowania, zgubiona tablica rejestracyjna, był wodolot opóźniony o 8 godzin, wieczór w klubie motocyklistów irkuckich, problemy ze służbami celnymi i inne przygody, które spróbuję teraz opisać, opatrując stosownymi fotografiami.
Zapraszam na część drugą relacji.
Na początek przedstawienie uczestników wycieczki, którzy przylecieli do nas dwa dni po naszym dotarciu do Irkucka.
Zapraszam na część drugą relacji.
Na początek przedstawienie uczestników wycieczki, którzy przylecieli do nas dwa dni po naszym dotarciu do Irkucka.
Od lewej: Irek, Tomek, Paul (tymczasowy uczestnik wycieczki, Francuz) i Daniel. Jak widać, ich udział w wyprawie, to nie tylko same przyjemności.
Zanim jednak odebraliśmy chłopaków z lotniska, zajrzeliśmy do irkuckiego klubu motocyklowego „Czarne Niedźwiedzie”.
Zanim jednak odebraliśmy chłopaków z lotniska, zajrzeliśmy do irkuckiego klubu motocyklowego „Czarne Niedźwiedzie”.
Tam przyjęci zostaliśmy przez Monaha – członka klubu, Polaka mieszkającego w Irkucku. Później jego pomoc przy załatwianiu spraw celnych okazała się nie do przecenienia, więc dzięki mu za to serdeczne. W klubie odbywało się spotkanie członków oraz osób sympatyzujących, odpowiednio zakrapiane. I przy tej okazji właśnie udało się spróbować wódki z wkładką mięsną, czyli wężem.
Węża udało się wydobyć z wnętrza butelki, czego dokonała, widoczna na poniższym zdjęciu, osoba sympatyzująca.
Irkuck jest relatywnie przyjemnym rosyjskim miastem, słynącym ze starej, drewnianej zabudowy z charakterystycznymi, koronkowymi zdobieniami.
W wielu miejscach widać jednak, że czas tej zabudowy powoli dobiega końca. Większość budynków, pomimo że zamieszkana, zapada się pod ziemię. Często poziom terenu przebiega na linii parapetów. Dzieje się tak głównie z powodu zamarzania i rozmarzania gruntów. Często jednak stara zabudowa wypierana jest przez nowszą, wygodniejszą.
A czasami budynki padają ofiarą żywiołów.
Ciekawym miejscem do irkuckich obserwacji jest również hala targowa, na której kupić można, między innymi, omula bajkalskiego pod wieloma postaciami. Ale nie tylko.
Na zdjęciu: niewidzialna ręka rynku.
„Czekając na klienta, vol. 1”
„Czekając na klienta, vol. 2”
Na zdjęciu: irkucki tramwaj.
Na zdjęciu: uliczny warsztat naprawczy.
Na zdjęciu: ilustracja zjawiska nader powszechnego na ulicach Irkucka. Spożycie alkoholu jest spore i co przykre, jest połączone z silnym poczuciem beznadziei. Z rozmów z tak zwanymi zwyczajnymi ludźmi wyziera poczucie braku perspektyw i szans. Jedno, co warto, to upić się warto, że tak zacytuję.
Biegałem jednak po ulicach tego syberyjskiego miasta w poszukiwaniu czegoś ciekawego, wyjątkowego. I trafiłem. Osobę może nie z pierwszych stron gazet, ale jednak powszechnie znaną w skali, bez przesady, światowej. I to w stroju mocno nieformalnym, wypoczynkowym, a z okularów wnoszę, że zamierzała pozostać postać ta anonimową. Nie udało się.
Biegałem jednak po ulicach tego syberyjskiego miasta w poszukiwaniu czegoś ciekawego, wyjątkowego. I trafiłem. Osobę może nie z pierwszych stron gazet, ale jednak powszechnie znaną w skali, bez przesady, światowej. I to w stroju mocno nieformalnym, wypoczynkowym, a z okularów wnoszę, że zamierzała pozostać postać ta anonimową. Nie udało się.
W Irkucku można również spotkać się z przejawami kreatywnego podejścia do produktów motoryzacji. Czasami jest to spowodowane koniecznością utrzymania pojazdu w jednym kawałku.
Czasami natomiast marzeniami o pojeździe o klasę wyższym.
Ponieważ nie dla wszystkich może to być jasne, bo nie każdy interesuje się motoryzacją, więc wyjaśniam: na zdjęciach jest wołga stylizowana na forda mustanga. Widziałem ten pojazd i w nocy. Ilością diod zamontowanych na nadwoziu mógłby zawstydzić niejednego posiadacza hondy goldwing.
No, ale. Czas się zabrać za pracę – ekipa przyleciała (tu nadmienię, że ekipa okazała się być tak znakomita, że wycieczka ta nie przypominała pracy, a wyjazd w gronie znajomych, co tylko uprzyjemniło nam dwa tygodnie wspólnego guljania po Bajkalje). Po tradycyjnym rosyjskim wylewnym powitaniu w wykonaniu grona siedemnastoletnich dziewcząt:
No, ale. Czas się zabrać za pracę – ekipa przyleciała (tu nadmienię, że ekipa okazała się być tak znakomita, że wycieczka ta nie przypominała pracy, a wyjazd w gronie znajomych, co tylko uprzyjemniło nam dwa tygodnie wspólnego guljania po Bajkalje). Po tradycyjnym rosyjskim wylewnym powitaniu w wykonaniu grona siedemnastoletnich dziewcząt:
czas ruszać w drogę!
c. d. n.