Witam.:-)
Część "c" tej przydługiej relacji wysyłam z Cecerleg - jednej z najładniejszych miejscowości Mongolii. Ale na zdjęcia i opowieść stad przyjdzie czas...
Tym razem znacznie mniej gadania, a więcej oglądania - oto kolejne zdjęcia z Gobi:
Część "c" tej przydługiej relacji wysyłam z Cecerleg - jednej z najładniejszych miejscowości Mongolii. Ale na zdjęcia i opowieść stad przyjdzie czas...
Tym razem znacznie mniej gadania, a więcej oglądania - oto kolejne zdjęcia z Gobi:
Pustynia Gobi, a dokładniej jej największa piaszczysta część, zwana
Chongoryn Els
Chongoryn Els z małym, Bahowym wtrętem
Turystyczny moloch zwany "Gobi Discovery"
I nasze obozowisko, przy rodzinie prowadzącej (prawie) tradycyjny, koczowniczy tryb życia
Wyprawa po sąsiedzku z naszego obozowiska do sąsiedniej "wioski" po szklankę cukru:-)
Stadko naszych gospodarzy (w sensie - należące do naszych gospodarzy...)
I nochoi pilnujący stadka
Znowu kamienista część pustyni
I kolejne gospodarstwo z zabudową kamienną
Miejscowość (sum) Bulgan, położona w pobliżu kolejnej atrakcji tego regionu...
..."Płonących klifów" - Bajandzag
słynących z tego, że odkryto tu pierwsze...
...skamieniałe jaja dinozaurów
a także dokonano wielu innych odkryć paleontologicznych
m. in. to tu odkryto pozostałości welociraptora
I dalej, w pustynię
Jurty są wszędzie
Mongolskie dzieci. Baaardzo się nami interesują
Bajandzag oznacza po mongolsku "Rejon bogaty w saksauły". Saksauły (tak to się chyba po polsku nazywa, po łacinie, dla dociekliwych, haloxylon ammodendron) to te karłowate drzewa widoczne na klifie.
I to tyle - został mi jeszcze zestaw "d" do przygotowania opisów i wysłania (a potem jeszcze pewnie ze dwie - trzy relacje z tego, co było po Gobi). Ponieważ dzisiaj wyjeżdżamy w bardziej odludne tereny (wulkan z jaskinią Żółtego Psa, czyli jak dla mnie clou pobytu w Mongolii), prawdopodobnie do komputera dorwę się dopiero za parę dni. Macie wiec ode mnie spokój na jakiś czas.:-)
I to tyle - został mi jeszcze zestaw "d" do przygotowania opisów i wysłania (a potem jeszcze pewnie ze dwie - trzy relacje z tego, co było po Gobi). Ponieważ dzisiaj wyjeżdżamy w bardziej odludne tereny (wulkan z jaskinią Żółtego Psa, czyli jak dla mnie clou pobytu w Mongolii), prawdopodobnie do komputera dorwę się dopiero za parę dni. Macie wiec ode mnie spokój na jakiś czas.:-)